Rzeczywistość okazała się inna, niż planowało to Apple, a nowy iPhone 14 Plus nie sprzedaje się tak, jak powinien. Tym samym następca musi naprawić to, co popsuł poprzednik, a znaczna część zamieszania dotyczy cen.
Aktualna sytuacja ekonomiczna na świecie nie należy do najłatwiejszych. Szalejąca inflacja spowalnia gospodarkę, a ceny towarów, w tym elektroniki, drożeją w nieznanym dotąd tempie. Przy okazji premiery nowych smartfonów Apple we wrześniu tego roku, wiele osób było zszokowanych wysokimi cenami, jakie zaproponował amerykański gigant. Z oferty wycofana model mini, który znacząco obniżał próg wejścia, a argumentem do tego była niska sprzedaż, co oznaczało brak opłacalności produkcji.
iPhone 14 Plus miał być zbawieniem
W nowej serii iPhonów pojawił się model z Plusem w nazwie. Oczekiwano, że będzie to najlepiej sprzedający się wariant nowego modelu, bo został uplasowany nad standardowym modelem, ale poniżej dużego i drogiego Pro. Miał to być most pomiędzy ceną, a możliwościami sprzętu, natomiast w praktyce sprzedaż okazała się tak niska, że już w październiku wstrzymano produkcję wersji z Plusem. Dlatego też, Apple musi zastanowić się, co dalej robić? Plan już jest, teraz należy tylko go wprowadzić.
Zobacz także: Covidowe restrykcje uderzają w Foxconn. Co z produkcją iPhone’ów?
Taniej czy lepiej?
Mówi się, że nowy iPhone 15 Plus, który zadebiutuje we wrześniu 2023 roku, znacząco będzie różnił się od tego, co aktualnie daje nam 14-stka. Pojawiają się głosy, że na pokładzie zobaczymy Dynamic Island, znany z serii Pro, który zastąpi tradycyjny notch. To jednak nie koniec zmian, albowiem bardzo prawdopodobne, że Apple doda kilka funkcjonalności z wyżej serii Pro. Najważniejszą zmianą jednak, ma być cena, która spadnie o około 50-100 dolarów. Teraz Plus wyceniany jest na 899 dolarów (w Polsce 5899 złotych), zatem po obniżce cena startowa wyniesie 799-849 dolarów (w Polsce około 5499-5699 złotych). Taki stan rzeczy może spowodować również obniżkę ceny podstawowego wariantu o podobną kwotę, więc bazowa cena spadłaby poniżej 5 tysięcy złotych (teraz iPhone 14 startuje od 5199 złotych).
Czy to wystarczy, aby przyciągnąć klientów do marki i rozpocząć sprzedaż na właściwym poziomie? Jest taka szansa, ale w całej tej sytuacji należy wypatrywać jeszcze jednego wniosku. Możliwym jest, że aktualny iPhone 14 doczeka się wcześniej niż poprzednicy obniżki cen w sklepach. Może nie będą to duże kwoty, ale zawsze cena może minimalnie spaść przy okazji promocji organizowanych przez sklepy z elektroniką.
Źródło: MacRumors
Skoro główny problem braku sprzedaży 14 plus to cena, to myślę, że trzeba ją obniżyć. Nie trzeba z tym czekać do premiery 15stki.
Kupiłem smartfon z topowymi podzespołami i sporą baterią, z szybkim ładowaniem 67W, z ładowarką w zestawie (!), ekranem OLED i zapłaciłem wraz z kosztami transportu, podatkami i cłami 2350 zł. Czy będąc przy zdrowych zmysłach kupiłbym gorszy sprzęt za ponad 2x tyle? Nie. I tu Apple ma problem, bo ktoś, kogo stać, nie kupuje sprzętu bo ma dłuższe wsparcie systemu. Tacy ludzie zmieniają sprzęt co rok, lub dwa, więc czas wsparcia nie ma żadnego znaczenia. To po co przepłacać? Jest tylko jeden powód: pokazać się w towarzystwie. Pozerów jednak w czasie kryzysu ubywa, czas zastanowić się czy sprzedać taniej i więcej, czy mniej i drożej?