Na początku roku Twitter poinformował o planach ograniczenia bezpłatnego dostępu do API. Miało ono wejść w życie 9 lutego, ale przełożono je już dwukrotnie.

API Twittera i termin, którego nie ma

Zmiany na Twitterze, odkąd stery nad tym serwisem społecznościowym objął Elon Musk, nie idą w dobrym kierunku. Można by rzec: nie idą wcale. Na początku roku Twitter poinformował o tym, że wraz z dniem 9 lutego znacznie ograniczy bezpłatny dostęp do API serwisu. Dość szybko termin en uległ przesunięciu, a kolejną wskazywaną datą wprowadzenia ograniczeń dot. API Twittera był 13 lutego.

Termin znów minął, a Twitter po raz kolejny opóźnia zamknięcie bezpłatnego API. Co ciekawe, tym razem bez jasnego wskazania daty. Konto dewelopera na Twitterze poinformowało w poniedziałek, że firma opóźni uruchomienie nowej platformy API „o kilka dni”. Firma podkreślała „ogromny entuzjazm” wobec nadchodzącej zmiany platformy. Brzmi to intrygująco, bo w ciągu ostatnich kilku tygodni społeczność programistów wyraziła zaniepokojenie brakiem przejrzystości i informacji od Twittera. Obecnie firma nadal jest zalewana pytaniami od programistów szukających wyjaśnienia, jak będzie wyceniony nowy interfejs API.

Twitter

Problemy z API Twittera dotykają podmioty trzecie

Opóźnienie zagraża również planom programistów i startupów, budujących narzędzia wokół API Twittera. Nie ma bowiem jasności co do przyszłych wydatków i budżetu, jaki należałoby zgromadzić, by nadal wykorzystywać tę platformę. W ubiegłym tygodniu Twitter poinformował, że podstawowa warstwa interfejsu API z „niskim poziomem użytkowania” będzie wyceniona na 100 USD, ale nie ujawnił, co oznacza dla firmy ów „niski poziom”. Firma poinformowała również, że zapewni darmowy interfejs API tylko do zapisu, który jest dobry do publikowania 1500 tweetów miesięcznie. Było to zgodne z obietnicą Elona Muska dotyczącą dostarczenia lekkiego API dla „dobrych” botów dostarczających treści.

Zobacz także: Awaria Twittera powoduje, że użytkownicy są informowani, że przekroczyli dzienny limit tweetów

To jednak nie jedyne osoby, które są zmartwione takim stanem rzeczy. Osobną grupę tworzą naukowcy i badacze, którzy potrzebują dostępu do danych Twittera. Do tej pory korzystali z nich bezpłatnie w ramach poziomu badań akademickich w interfejsie v2 API Twittera. Pytanie, czy – i ile – przyjdzie im teraz płacić.

Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *